niedziela, 7 września 2014

Rozdział 4

 Moje życie jest niekończącym się pasmem niepowodzeń. Zostałam wyklęta przez wygląd, pochodzenie, za bycie Akemi. Ludzie zapewne nie interesuje, że większość rzeczy o użytkownikach lodu to tylko stereotypy, wymyślone przez ludzi bojących się wojny, ale czymże byłby świat bez kłamstw? Teraz jestem w kropce, mam wrażenie, że czekam na śmierć. Hashiba jest przemęczony, mokry, zmarznięty. Ze mną zresztą tak samo. Jestem połamana, a nie ma tu ani jednego medyka. Westchnęłam. Pozwólcie mi żyć. Spojrzałam na chłopaka, kiedy ja użalałam się nad sobą, on działał, szukał ostrych kamieni, klonował je. Chciał stworzyć broń, by nas obronić. Jest silny. Zacisnęłam wargi, poczułam napływający wstyd skręcający żołądek. Jestem taka bezbronna, niczym malutka dziewczynka. Bezużyteczna. W ułamku sekundy deszcz lunął na ziemię...

niedziela, 15 czerwca 2014

Informacja ( ꒪Д꒪)

Ohayo! Organizuję przerwę, szacowaną tak na 2 miesiące, powód dość prosty - Koniec roku + wakacyjny wyjazd na miesiąc m(_ _)m
Może uda mi się wstawić notkę w międzyczasie, ale to wątpliwe.
Życzę miłego końca roku i szczęśliwych wakacji!
AAN

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 3

-A jak ty masz na imię?-Zapytał - Ja jestem Hashiba.
-Akemi - Uśmiechnęłam się.
Zerknęłam raz w lewo, raz w prawo, było mi zimno, w dodatku długo byłam w jednym ubraniu.Jak ja tego nie znoszę! Lód był wszędzie, ruszałam palcami z nadzieją, że uda mi się go jakoś "zniknąć". Jednak nie ważne, co bym robiła, lód tylko pękał. Co stworzyłam, to też muszę to jakoś unicestwić. Jeżeli tamci ludzie się dowiedzą, może być nieciekawie. Najgorsze jest te zimno lecące od tego. Po jakiego grzyba dałam się ponieść emocjom?! Dostałam okruszkami lodu w zmarzniętą twarz, spojrzałam na Hashibę.
-Ej! Słuchasz ty mnie w ogóle?!-Krzyknął zdenerwowany.
-Nie, a mówiłeś coś?- Mruknęłam rozkojarzona - Jakim cudem we mnie rzuciłeś? Masz związane ręce.
-Pfff... - Zrobił pełną dumy minę - To moje kekkei gen...
-Dobra, nie obchodzi mnie to, ważniejsze, jak się stąd wydostaniemy.
Jak na zawołanie, ściana za mną wybuchnęła, przewracając nasze krzesła w bok. Wszędzie latały ostro zakończone kawałki lodu, różnej wielkości. Jeden trafił prosto w linę pomiędzy moimi dłońmi, oswobadzając ręce. No, właściwie to jedną, drugą miażdżyło krzesło. Podniosłam moją dłoń na wysokość szyi, patrząc na nią przerażona. Łzy mi dopłynęły do oczu, po chwili zamieniając się w kryształki lecąc gdzieś... tam...

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział Specjalny - 01


Siedziałam na schodach przy drewnianym domku, znów ocierając łzy z mojej spuchniętej buzi. Starałam się jak mogłam, by moja przyszywana rodzina żyła szczęśliwie, ale w końcu tylko ja dostałam za to, czego nie zrobiłam. Dzisiaj był jeden z najwspanialszych dni w roku, a ja mam go traktować jak zwykły dzień, w którym wykorzystują siedmioletnie dzieci, takie jak ja. Chciałabym, aby moja macocha się do mnie uśmiechnęła, choć jeden raz. Mama się ciągle uśmiechała, ale to już minęło, nie ma jej, a jednak szukam otuchy w wspomnieniach o zmarłych. Dziwne, to mnie jeszcze bardziej boli.

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 02

Otworzyłam oczy. Byłam przywiązana do krzesła, sama w wielkim, białym pomieszczeniu. Pokój był jednocześnie przerażający i zadziwiający. W powietrzu roznosił się zapach palonej siarki, który poważnie drażnił moje zmysły. Doznałam tego, doznałam śmierci, śmierci klinicznej. Dłużej myśląc, nie chcę tego przeżywać ponownie. Mały mroczek przed oczami był dołujący, zwłaszcza, jak odbija się w oczach biały kolor. Przez to wszystko doznałam iluzji optycznej, albo te kropki naprawdę się ruszają...A tak z innej beczki. Jaki mają cel? Przecie, jakby chcieli mnie zabić, to już bym była martwa. Może chcą mnie powoli uśmiercać i patrzeć na mój ból..?
-Halo...? Jest tu ktoś? Ja... nie chcę umierać, nie chcę płakać. Proszę, niech ktoś się odezwie, choćby groźbą.. Chcę wiedzieć, że nie jestem sama... Proszę... - Wyszeptałam wystraszonym tonem, nie chciałam tu być.- co ze mną zrobicie? Odpowiedzcie!

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 01


Leżałam tak już z kilka godzin, w tym czasie Sakura zrobiła kilka innych badań, a "Sikorkowy Anbu" zadawał mi pytania odnośnie mojej rodziny. Zawsze opowiadałam "Nie wiem", bo co miałam mówić? Że mój tata zabił matkę, a brat bliźniak w samoobronie go zabił, a potem uciekł? No proszę was, kto mi uwierzy? Dowiedziałam się też, że zabójca mojej przyszywanej rodziny zostanie moim opiekunem i jeszcze dzisiaj wypiszą mnie z szpitala. Cieszy mnie ten fakt, może będę miała własny pokój i nie będę musiała spać w piwnicy... Spojrzałam przez okno, była taka ładna pogoda. Soczysta, zielona trawa rosła sobie, oświetlona gorącym słońcem. Cóż, jest początek lata, piękna pogoda to normalka. Szkoda, że tracę to wszystko na leżeniu. Chętnie bym poszła na spacer, pozbierać kwiaty, zwiedzać okolicę. Te miejsce, biorąc pod uwagę widok z okna - konoha zapowiada się naprawdę ciekawie. Oprócz mnie leżał tu jakiś chłopak, nie przyjrzałam się mu dokładnie, ma zabandażowaną twarz od nosa w górę. Spomiędzy bandaży wystawały brąz kosmyki włosów, a na policzkach czerwone trójkąty. Chyba do tej chwili był nieprzytomny... TAK! Do tej chwili.

sobota, 15 marca 2014

Prolog


Zmywałam naczynia, tak! To jest chyba dobry początek. Po prostu zmywałam naczynia, bo moim opiekunom się nie chciało. Ręce mi się trzęsły, bałam się, że znowu zrobię coś niedokładnie, że znowu mi wymierzą karę. Ludzie, u których teraz jestem są bezwzględni i okrutni, bynajmniej wobec mnie. Nie raz przez nich chodziłam z podbitym okiem, a oni sąsiadom mówili, że jestem diabelskim nasieniem i wplątałam się w jakąś bójkę. To nie prawda! No ale kto mi uwierzy, jestem 14-letnią smarkulą z tendencjami na psychopatę. Talerz wyślizgnął mi się z ręki i roztrzaskał na podłodze, wbijając swoje porcelanowe kawałki w moją bosą nogę. Stopa mi zaczęła krwawić, ale co gorsze... oni... oni mnie zabiją, znowu w napadzie złości połamią mi ręce, czy uszkodzą kość policzkową. Tylko, że oni nie przyszli. Co się stało? zwykle w try miga zjawiali się w pomieszczeniu i spuszczali mi manto. Skierowałam się do sypialni, a tam... stoi mężczyzna w masce sikorki nad ich martwymi ciałami. Skierował we mnie lodowaty wzrok, przez który ciarki przechodziły mi po plecach. Czyżby nadszedł ten dzień? Dzień, w którym przyjdzie mi umrzeć? Rzucił we mnie strzykawką z żółtym płynem, która trafiła w moje ramię. Płyn błyskawicznie dostał się do mojego organizmu, zaburzając jego pracę.
-P-p-panie włamywaczu...- Szepnęłam opadając na ziemię.
Straciłam obraz przed oczami, miałam nadzieję, że to początek końca... Myliłam się...
LAYOUT BY OKEYLA