sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 02

Otworzyłam oczy. Byłam przywiązana do krzesła, sama w wielkim, białym pomieszczeniu. Pokój był jednocześnie przerażający i zadziwiający. W powietrzu roznosił się zapach palonej siarki, który poważnie drażnił moje zmysły. Doznałam tego, doznałam śmierci, śmierci klinicznej. Dłużej myśląc, nie chcę tego przeżywać ponownie. Mały mroczek przed oczami był dołujący, zwłaszcza, jak odbija się w oczach biały kolor. Przez to wszystko doznałam iluzji optycznej, albo te kropki naprawdę się ruszają...A tak z innej beczki. Jaki mają cel? Przecie, jakby chcieli mnie zabić, to już bym była martwa. Może chcą mnie powoli uśmiercać i patrzeć na mój ból..?
-Halo...? Jest tu ktoś? Ja... nie chcę umierać, nie chcę płakać. Proszę, niech ktoś się odezwie, choćby groźbą.. Chcę wiedzieć, że nie jestem sama... Proszę... - Wyszeptałam wystraszonym tonem, nie chciałam tu być.- co ze mną zrobicie? Odpowiedzcie!


Powtarzałam prośbę kilka razy, ale zero odpowiedzi. Pokręciłam nadgarstkami, orientując się w mojej kiepskiej sytuacji, były związane na tyle mocno, że od dłuższego ruszania się mogę przeciąć sobie skórę, a nawet żyły. Jedynie nóg nie miałam związanych, ale jedna była złamana, a całą reszta ciała posiniaczona. Jakim cudem? Czyżby mną w ścianę rzucali? Najlepsze rozwiązanie na złość, rzucać małą, niewinną niczemu dziewczynką. A może powinnam zostać kulą do kręgli? Albo workiem treningowym? Phi! Metalowe drzwi się otwarły, a w nich pojawiła się pewna sylwetka mężczyzny. Nie miał dobrych intencji, co było słychać po złowieszczym... Jak to nazwać? Chichocie? Podszedł do mnie, przykucnął i pociągnął za włosy. Pisnęłam z bólu. Pokazał mi zdjęcie.
-Znasz ją?
Przyjrzałam się. Złotowłosa kobieta z zielonymi oczami i obojętnym spojrzeniem. Jeden z moich opiekunów.
-T-tak - Jęknęłam.
-Dlaczego ona nie żyje?
-P-p-p-p...
-CO?!-Mocniej pociągnął.
-P-p.. Puszczaj moje włosy!
Żałuję, że to powiedziałam. Pociągnął je jeszcze mocniej, wyrywając jakiś kosmyk.
-Dlaczego nie żyje?
-Skąd ja... mam to wiedzieć? Zapytaj się zabójcy...
-Jak zginęła?
-Lustra... Wszędzie lustra...
-Co cię łączy z tym mężczyzną?
Pokazał inne zdjęcie, zdjęcie mężczyzny po trzydziestce z brązowymi włosami i tego samego koloru włosami. Nie wyglądał jakoś szczególnie, takiej twarzy nie dało by się zapamiętać. W dolnym, lewym rogu pisało "Manabu, zabić. Silnie niebezpieczny"
-Ja go nie znam...
-Nie kłam, mała zdziro! Co cię z nim łączy?
-Mówię, że nie wiem!
-Zanim cię pojmaliśmy...
-Porwaliście, nie pojmaliście...
Zignorował to.
-Zanim cię pojmaliśmy...
-Porwaliście...
-SUKA!- Zaczął wyrywać mi włosy
-Daichi, uspokój się - Usłyszałam męski głos, dobiegający z nikąd - Nie możemy jej zabić, Manabu na pewno przyjdzie po nią i po swojego syna. Kopnąłeś ją, kiedy była nieprzytomna, to ci nie wystarczy?
Jaką siłę ma ten człowiek, że sińce mam wszędzie jak kopnął tylko raz? Zapewne kopnął mnie w złamaną nogę, a siła uderzenie rozprzestrzeniła się, powoli upadając po całym ciele.
-Jak zawsze się rządzisz, Saburo - Skomentował towarzysza z uśmiechem, znów zwrócił uwagę na mnie, przestając wyrywać mi włosy - Odpowiesz, czy nie?
-Mówię, że nie znam!
-Tak, nie znasz, nie znasz osoby, u której mieszkasz? Z którą cały dzień chodziłaś po sklepach?
-Sikora?
-Dokładnie.
-Co mnie ma z nim łączyć?  To mój opiekun! Jest dla mnie siostra(xd pod.aut)
-Siostra?
-Nie mogę powiedzieć, że jak brat! W tedy bym zdradziła mojego jedynego na świecie brata! To co, że nie widziałam go osiem lat, on zawsze nim będzie.
Wstał.
-Na co ci taki brat? Nie wiesz, jak wygląda, ma cię gdzieś, gdy my będziemy cię wykańczać, dopóki nie zdechniesz.
-Wiem, jak wygląda! Wystarczy, że spojrzę w lustro!
-Lustro i tak ci nic nie pomoże. Dalej, co o Manabu wiesz?
-A co mam wiedzieć? Dopiero teraz dowiedziałam się, jak ma na imię!
-Da...
-Dlaczego mnie przesłuchujesz?
-Dale...
-Pytam się! Nie jesteś złą osobą!
-Mówisz do osoby, która złamała ci nogę, przywiązała i prawie wyrwała ci włosy.
-Robisz to z przymusu, by zaimponować Saburo. Gdybyś był zły, nie rozmawiałbyś ze mną tak wyrozumiale o bracie, no nie licząc tego "zdechniesz".
-No cóż, zostałem zrobiony z dobrego człowieka - Mruknął z zażenowaniem, był zażenowany samym sobą, jak dla mnie coś niezwykłego. Taki dumny był na samym początku - Za chwilę poznasz drugiego więźnia.
Znikł w kłębie dymu. Ściana tuż przede mną nagle się obróciła, wydając denerwujący skwierkot. Skamieniałam, moja jasna twarz jeszcze bardziej pobladła. Przede mną siedział chłopiec, tak samo jak ja zakneblowany. Prawdopodobnie w moim wieku. Ja... ja już go widziałam! On był jednym z tych bawiących się dzieci bawiących się za moim domem. Nigdy nie zapomnę tej chwili... chwili, w której ujrzałam chłopca z jasną cerę, czarnymi, krótkimi, rozczochranymi włosami. Krwią w kąciku ust i niebieskimi oczami, wypełnionymi goryczą oraz ciepłym, brązowym poblaskiem. Jakim cudem? Dlaczego jego oczy są zimne jak lód, a jednocześnie ciepłe jak domowe ognisko? Spojrzał mi w oczy, a jego wzrok stał się jeszcze gorszy. Zimniejszy, ale jednak tak samo ciepły. Sparaliżowało mnie od szyi w dół, nic nie rozumiałam...
-A więc...- Powstrzymałam się przed dokończeniem, nie powinno się zaczynać zdania od "A więc", szybko się poprawiłam - Cześć?...
Nie odpowiedział. Na chwilę zrobił współczującą minę, zaraz potem wrócił do normalnej postawy. To tak, jakby w sobie miał dwie osoby, jakby walczyły ze sobą dwa uczucia. Dlaczego nikt nie chce ze mną rozmawiać, co we mnie ludzie widzą? Spuściłam głowę, mieszkańcy konohy źle na mnie działają. Mimo, że spędziłam wśród nich zaledwie niecałą dobę, nie umiem obejść się bez ludzkiego głosu.
-Odezwij się, proszę... - Wyszeptałam.
-Potworze..- warknął.
Zadrżałam. Mogłam nie prosić.
-Potworze...?-Powtórzyłam.-Dlaczego potworze?
-Przez ciebie umierały rodziny, ludzie padali jak muchy. To przez ciebie nie mam ojca!
Pamiętam doskonale te rodziny, jak mówili, że jestem niczym, że czas mnie zabić... Widziałam tylko lustra, które jak się pojawiały, tak znikały, rozstawiając ich zmasakrowane ciała. Łza spłynęła mi po policzku.
-Przeze mnie? Jak? Dlaczego?
- Pomyśl, to nie trudne.
- Co mnie łączy z twoim ojcem?! - Wrzasnęłam, chcę być twarda.
- Manabu, człowiek, który zrezygnował z własnej rodziny na rzecz jakiegoś sponiewieranego śmiecia, który go pewnie zabije.
Zrelaksuj się, zrelaksuj... Jak tu się kurna zrelaksować?!
-Dlaczego nazywasz mnie śmieciem? I ty mnie oskarżasz? Moja wina, bo się bałam, a ktoś ich zabijał, o moja wina, że przez całe życie cierpiałam?! To moja wina, że twój ojciec ma dobre serce? Że chciał się mną zaopiekować? Ja pitolę.. Jak możesz być tak płytki? Oskarżać mnie o coś, czego nie zrobiłam! Idiotą jesteś, tyle ci powiem. Jak byś się czuł, gdyby ojciec zabił twoją matkę i próbował zamordować swoje dzieci? Gdyby brat bliźniak cię musiał chronić, a następnie uciec?! Pytam się! -Krzyknęłam.
Czułam się świetnie, wyrzuciłam małą część smutku będącego w moim sercu. Moje krzyki nie brzmiały za naturalnie, nigdy z nic z siebie nie wyrzucałam, trzymałam to dla siebie.
-To jest to... - Powiedział zaskoczony - Twój brat...
-Co mój brat?!
-Twój brat, wygląda mniej więcej jak ty, dla ochrony ciebie, jak i samego siebie zabił twojego ojca, który chciał cię zabić, prawda?
-No tak...
-Czyli to on jest zabójcą twoich rodzin.
-Łrzesz! On by tego nigdy nie zrobił! On... on był zbyt delikatny do cholery jasnej! Nie, nie... Nie wierzę! Od czasu, gdy uciekł się mną nie przejmował. Ma mnie gdzieś, to dlaczego niby miał mnie bronić?
-Jesteś pewna? Sam jestem facetem, nie sądzę, by któryś mógł tak zostawić dziewczynę?
Chłopak znikł, a w jego miejsce pojawił się mój brat jako mały chłopiec. Z uśmiechem mnie poczochrał po głowie i powiedział "Jestem mężczyzną, moim obowiązkiem jest chronić kobiety, szczególnie ciebie, Akemi". Momentalnie się rozpłakałam, dlaczego teraz mam przed oczami jego obraz?! Dlaczego teraz?! Cała sala została pokryta lodem, lodem, który wziął się z moich rąk. Niezwykłe. Usłyszałam serdeczny śmiech, znów ujrzałam czarnowłosego.
-Co cię tak bawi?
-Wiedziałem! Miałaś kochającego brata.
Uśmiechnęłam się.
-Jak on miał na imię? Znaczy się, twój brat?
-Haku, miał na imię Haku.
-------------------------------------------------------------------------
Ba dum Tsss! Oto i nowy rozdział :D
Szczerze, to jestem nawet zadowolona, ale przed napisaniem końcówki naczytałam się troszeńkę romansów i... Wyszło jak wyszło... Ale tą końcówkę planowałam od prologu, więc jestem super.
Ciekawe, czy już się domyślacie kim był "ktosiek w masce" x.x
 Komputer jednak nie idzie do naprawy, co mnie denerwuje niesamowicie - Co chwilę internet się wyłączał. Rozdział z tego oto powodu był pisany na telefonie, a udostępniłam to i dodałam obrazek na kompie. Mam nadzieję, że liczba błędów nie jest taka wielka, do niektórych słów potrzebowałam słownika...
Nie zamierzałam wydawać informacji o Sikorze, ale nie miałam innego pomysłu, a bez tego przesłuchania rozdział wydawał się być przesadnie krótki.
Obraz wzięty z - https://weheartit.com/
Pozdrawiam i liczę na miłe komentarze :D

2 komentarze:

  1. Taaa, mam już mniej więcej pomysł kim jest. ^^
    I Haku. Ja cię kręcę. Haku. Ta dziewczyna. Niemożliwe. Serio. xD Nie gniewaj się, ale Haku nigdy nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Właśnie przez to, że wyglądał jak dziewczynka. Lubię tylko jego kekkei genkai. I jak widzę Akemi też je posiada. ^^ Cudnie.
    W tym rozdziale trochę brakowało mi jakichkolwiek opisów. Były same dialogi, a to nie jest dobre. Tak dziwnie się wtedy czyta. Ale skoro pisałaś rozdział na telefonie, to się nie czepiam. Osobiście nie miałabym cierpliwości do czegoś takiego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie wybrałam Haku, bo mniej więcej wygląda jak dziewczynka xd
      Z tymi dialogami, to się poprawię, zamiast na telefonie, to na Wordzie zacznę pisać, a potem wkleję ( ͡° ͜ʖ ͡°)
      Wiem, geniusz ze mnie >'D

      Usuń

LAYOUT BY OKEYLA