piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział Specjalny - 01


Siedziałam na schodach przy drewnianym domku, znów ocierając łzy z mojej spuchniętej buzi. Starałam się jak mogłam, by moja przyszywana rodzina żyła szczęśliwie, ale w końcu tylko ja dostałam za to, czego nie zrobiłam. Dzisiaj był jeden z najwspanialszych dni w roku, a ja mam go traktować jak zwykły dzień, w którym wykorzystują siedmioletnie dzieci, takie jak ja. Chciałabym, aby moja macocha się do mnie uśmiechnęła, choć jeden raz. Mama się ciągle uśmiechała, ale to już minęło, nie ma jej, a jednak szukam otuchy w wspomnieniach o zmarłych. Dziwne, to mnie jeszcze bardziej boli.

-Akemi!- Zawołała mnie sąsiadka. Jej głos mnie ucieszył, był taki ciepły.
Była starszą, pomarszczoną kobietą z siwymi włosami i choć wyglądała jak stuletnia gąbka, była bardzo miła. Niczym rówieśnik z klasy. Jak na razie najlepszy lek na smutek, który powodował uśmiech na twarzy. Była kiedyś shinobi, chciała mnie uczyć, ale moja rodzina wtem postanowiła mi utrudnić z nią kontakty. A i tak ostatecznie mnie czegoś nauczyła. Podbiegłam do płotku i pomachałam.
-Dzień dobry pani Nakamura!- Zawołałam.
Odpowiedziała mi ciepłym uśmiechem.
-Dlaczego płaczesz?
-Bo...bo... to przez macochę.
-Macochę? A to stara krowa z niej!
- Nie ładnie tak mówić o człekach, to nie... nieee... niegrzeczne?
-Ale ona zasłużyła! Nie powinno się tak traktować dzieci. Mam nadzieję, że ty tak nie będziesz robić, skarbie.
-Ja?
-Tak, ty aniołku. Jesteś grzeczna, skromna i śliczna, któż by nie chciał takiego słoneczka? Tylko musisz się częściej uśmiechać! I nie garbić.
-Koloryzuje pani - Zachichotałam, szybko się prostując.
-Widzę, że tej starej krowy nie ma, masz ochotę ma ciasto?
-Zawsze i wszędzie- Uśmiechnęłam się.
 Przeskoczyłam płot i z płomiennym szczęściem, które pryskało ze mnie na prawo i na lewo. Pani Nakamura ma dar cukierniczy, z niczego zrobi wspaniały tort. Miała dzieci, ale wszystkie przeprowadziły się do konohy o zginęły na misjach ninja, zaś jej wnukami zajął się specjalny program pomocy dzieciom i mieszkają w innych krajach. Jej najstarszy wnuk ma już czterdzieści pięć lat! Niestety Pani Nakamura nie lubi mówić o rodzinie, w tedy jest smutna, bo nigdy ich od czasu śmierci jej dzieci nie widziała. Ja nie lubię jej takiej smutnej. Będąc już w jej domu usiadłam ma skórzanej sofie, nie mogąc doczekać się jej wypieków, co dzisiaj zrobiła? Ślinka mi leciała na samą myśl na wypieki, a wspaniały zapach jeszcze bardziej mnie podsycał. Zaczęłam machać nogami, by powoli wyrzucić z siebie nadmiar energii. W końcu! Przyniosła ciacho z czekoladą. Miałam ochotę się na nie rzucić, wstrzymałam się jednak, by zachować kulturę. W myślach powtarzałam "Nie wolno Akemi!", chociaż takie myślenie mi nie wiele dało, bardziej powstrzymywało mnie towarzystwo właścicielki domu, która stanowiła dla mnie pewnego rodzaju wzór. Na widok czekolady moje policzki stały się czerwone. Chyba jak każde dziecko lubię czekoladę... chyba. Nie spotkałam od kilku lak innego dziecka, więc... Myślę jednak, że lubią! Nie można przecież nie lubić takich delicji, są takie dobre! Westchnęłam głośno w chwili pokrojenia tortu, aż wreszcie go dostałam! Czekolada jest niczym narkotyk, bezwzględnie uzależnia. Ma sąsiadka chce uszczęśliwiać ludzi, to w niej najbardziej lubię. Nigdy nie patrzy na własne potrzeby. Zanim obejrzałam się byłam cała brudna, szybko zorientowałam się, że mam na twarzy dziwaczny, czekoladowy "wąsik". Przeprosiłam panią Nakamurę i pobiegłam do jej łazienki. Spojrzałam w lustro i zachichotałam.
-Witaj profesorze!-Zaśmiałam się do samej siebie.
No, ale w końcu przyszło mi się umyć, odkręciłam kran i zanurzyłam brudne ręce w ciepłej wodzie, na chwilę odpływając w odległe krainy mojej wyobraźni. Jeszcze niedawno śniłam, że jestem księżniczką w wielkim pałacu, odziana w różowe szaty, w brylantowej koronie. W tych snach siedziałam na wieży i wypatrywałam księcia w złotej zbroi, wracającego na swoim wiernym, białym rumaku po zabiciu złego smoka, a teraz jedzie się ze mną ożenić. Mój braciszek był moim służącym, dawniej też się tak bawiliśmy. On spełniał każde me życzenie, był czarodziejem z drugiej strony lustra, moim przyjacielem oraz wiernym sługą, nigdy nie patrzącym na własne pragnienia. To niestety minęłam, przecież to niemożliwe! Mam siedem lat, jestem prawie dorosła, nie powinnam wierzyć w takie bzdury. Teraz powinnam się przejmować poważnymi, realnymi rzeczami... Jak jednorożce! O! One na pewno istnieją. Obmyłam twarz i pobiegłam do właścicielki tego domu z uśmiechem. Jest już stara, nie zostało jej wiele życia, więc niech przynajmniej się na koniec cieszy! Ona tak lubi jak się uśmiecham, na stare lata jestem jej jedynym szczęściem,  więc niech się cieszy do woli! Będę ją uszczęśliwiać, by po jej śmierci mogłabym żyć z satysfakcją! To właśnie jest moja droga, droga Akemi. Ona jest dla mnie jak babcia, więc ja będę dla niej jak wnuczka.  Poprosiłam, by opowiedziała mi jakąś historię z lat bycia Shinobi, wszystkie są takie ekscytujące! Zaczęła opowiadać. Przez jej "stare" słownictwo nie zrozumiałam wszystkiego do końca, ale przez niezrozumiałe słowa powieść dodaje sobie tak upragnioną przeze mnie tajemniczość. To cecha, której szukam we wszystkim, według mnie dodaje ona dodatkowego uroku i zbliża do nieoczekiwanego zakończenia. To, co opowiadała brzmiało mniej więcej tak: Działo się to, kiedy Pani Nakamura była jeszcze Genninem, kiedy świat Shinobi ją fascynował. Nie dziwię się, to naprawdę jest fascynujące. Wyjechała na swoją pierwszą misję - Która zakończyła się powodzeniem. Wszystkie koty z wioski pouciekały. Jednak jej udało się je złapać, SAMEJ! do prawdy niezwykłe! Ja bym tak nie umiała. Westchnęłam. Reszta dnia przebiegła dosyć spokojnie, ciągle słuchałam jej niezwykłych opowiadań, które zamroziły by krew każdego.(Taaa... jasne ;-; dop. autorka) Potem wróciłam do domu, nadal mojej macochy nie było w domu, na moje szczęście. Pewnie by znowu skarżyła się na biedną sąsiadkę i robiła wszystkim wyrzuty, że zaniedbałam swoje obowiązki.To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, niestety Pani Nakamura nazajutrz umarła. Nigdy jej nie zapomnę, dzisiaj jest promyczkiem na niebie. Do dziś są rzeczy, o które chciałabym ją zapytać, za co chciałabym ją przeprosić, że sercem nie zawsze byłam wobec niej szczera. Mimo tego, jak bardzo się zmieniłam, nadal mam w sercu jej słowa, które wypowiedziała przy naszym pierwszym spotkaniu:
Tylko człowiek, który żył dla ludzi, umiera jak człowiek
Tego mnie właśnie nauczyła.

○○○
Doberek, oto specjalna notka o wspomnieniach Akemi!
Napisana specjalnie z okazji Świąt Wielkanocnych.
Opowiada mniej więcej o szczęściu spędzonych chwilach z bliską osobą, której nie ma już z nami.
Obrazek na górze przedstawia małą Akemi.
Proszę mi też pogratulować! Odkryłam, co robić, by mnie nie wywalało z iternetu... Miałam zdecydowanie za dużo otworzonych stron! A poza tym to...
Smacznego jajka!
Więc bay bay, następny rozdział jest już w połowie ~!

2 komentarze:

  1. Słodziutki rozdział. Miła ta pani Nakamura, tak z deka przypomina mi moją świętej pamięci babcię. ^^
    Wesołych świąt, smacznego jajka i mokrego dyngusa! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki! ^^
      I składam najszczersze Kondolencje z powodu Babci :<

      Usuń

LAYOUT BY OKEYLA