wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 3

-A jak ty masz na imię?-Zapytał - Ja jestem Hashiba.
-Akemi - Uśmiechnęłam się.
Zerknęłam raz w lewo, raz w prawo, było mi zimno, w dodatku długo byłam w jednym ubraniu.Jak ja tego nie znoszę! Lód był wszędzie, ruszałam palcami z nadzieją, że uda mi się go jakoś "zniknąć". Jednak nie ważne, co bym robiła, lód tylko pękał. Co stworzyłam, to też muszę to jakoś unicestwić. Jeżeli tamci ludzie się dowiedzą, może być nieciekawie. Najgorsze jest te zimno lecące od tego. Po jakiego grzyba dałam się ponieść emocjom?! Dostałam okruszkami lodu w zmarzniętą twarz, spojrzałam na Hashibę.
-Ej! Słuchasz ty mnie w ogóle?!-Krzyknął zdenerwowany.
-Nie, a mówiłeś coś?- Mruknęłam rozkojarzona - Jakim cudem we mnie rzuciłeś? Masz związane ręce.
-Pfff... - Zrobił pełną dumy minę - To moje kekkei gen...
-Dobra, nie obchodzi mnie to, ważniejsze, jak się stąd wydostaniemy.
Jak na zawołanie, ściana za mną wybuchnęła, przewracając nasze krzesła w bok. Wszędzie latały ostro zakończone kawałki lodu, różnej wielkości. Jeden trafił prosto w linę pomiędzy moimi dłońmi, oswobadzając ręce. No, właściwie to jedną, drugą miażdżyło krzesło. Podniosłam moją dłoń na wysokość szyi, patrząc na nią przerażona. Łzy mi dopłynęły do oczu, po chwili zamieniając się w kryształki lecąc gdzieś... tam...



Przeniosłam wzrok na syna Sikory, również był przerażony. Moje ciało przecinał cień, znowu ten sam, chłopca w masce. Wzdrygnęłam. Oparłam jedną rękę o podłogę, by móc odrzucić krzesło i błyskawicznie wstać. W między czasie złapałam ostry kawałek lodu i przybrałam pozę bojową, nie chcę, by podchodził. Złapał się za brzuch i zaczął śmiać. Dlaczego? Po co? Co chciał dokonać?. Hashi patrzył na chłopaka dziwnie, jakby chciał się odezwać, ale mu mowę odebrało. Zauważyłam, jak tej osobie udało się rozwalić grubą ścianę - zamroził ją, potem skupiając chakrę w dłoni zniszczył. Jak to możliwe?!
-Co cię tak śmieszy?!-Warknęłam rzucając kawałkiem lodu o ziemię.
-Ty... ty... ty nie umiesz przecież walczyć!
Wkurzyłam się, człowiek nie wie, co robi! A najgorszy był ten jego głos, dziecięcy głosik. Pobiegłam w jego kierunku, byłam pewna wygranej, mimo ciągłego uczucia chłodu pod nogami. Kiedy byłam blisko, szybko wysunęłam rękę, by móc go uderzyć, ale... on jest zdecydowanie na innym poziomie. W odpowiednim momencie złapał mnie za dłoń i pociągnął do tyłu, w rezultacie czego upadłam. Jego siła, jest nieziemska... Przy nim jestem nikim. Zauważyłam lodowe kolce wyrastające z moich śladów, znów dałam się ponieść i przez przypadek z każdym krokiem wypuszczałam dużą ilość chakry. Złapał mnie i przewiesił przez ramię. Wydawał się być ciepły, ale mnie potraktował ulgowo, Hashibę już nie. Szarpnął nim dość mocno, choć sam wydawał się być delikatniejszy niż syn Sikory.
-Przepraszam-Wyszeptał.
Czy tylko ja to słyszałam? Czułam, jakby tymi przeprosinami wymierzył mi chłodny cios w serce. On.. nie chce tego robić... nie chce zrobić nam krzywdy... chce, byśmy byli wolni. Mimo chłodnej postury jest ciepły, a jego śmiech serdeczny. Dlaczego się nie postawił? Dlaczego nie pójdzie drogą, która jest mu odpowiednia? Faceci są dziwni. Zawsze wybierają drogę, która zadaje im najwięcej bólu, niepotrzebnego bólu, a na koniec zawsze to kończy się źle. Znów zamaskowany chłopak pociągnął Hashibę i wybiegł z budynku. Spadł na mnie ogrom świeżego powietrza. Spojrzałam na dół... On... on szedł na wodzie, niebieskooki także. Ja tak nie umiem, nie umiem chodzić po wodzie, nie umiem pływać. Zerknęłam na tego, który mnie niósł. Z dziur na oczy, by mógł widzieć wydobyła się krew, to wszystko działo się tak szybko. On został zaatakowany. Prawdopodobnie przez jednego z tych kolesi.
-ZDRAJCA! - Obiło mi się to o uszy.
Dlaczego wcześniej nie zareagowali? Chyba, a raczej na pewno chcieli sprawdzić cel chłopaka. Dlatego on był tam taki szorstki! Udawał jednego z nich. Stoczyłam się z jego ramienia, wpadłam do wody. Chłopcze... tlen mi się kończy. No jasne, ty mnie nie słyszysz, nikt mnie nie słyszy. Zaczęłam panicznie machać trzema zdrowymi kończynami, to był naturalny odruch osoby walczącej o tlen, przez to tak naprawdę jeszcze szybciej zbliżałam się do dna. Wyciągnęłam rękę ku górze, powoli rezygnując. Poczułam, jak coś mnie łapie za rękę i brutalnie ciągnie ku górze. szybko znów poczułam gorzki smak tlenu. Wzięłam głęboki oddech.
-Hashiba... Nienawidzisz mnie, to po co mnie ratujesz?!-Warknęłam.
-Oj dobra, zamknij się.
Zaniósł mnie na brzeg i położył na suchej ziemi. On.. mnie ura... tował? Czy o naprawdę możliwe? Wzdrygnęłam. Nie powinien umieć chodzić po wodzie, a jednak. Szybko pojawił się też chłopak w masce, który wydaje się być straszliwie mi bliski, a jednak obcy. Myślę, że... to może być mój brat. W masce miał dziurę, a swoje niebieskie "szaty podrapane, on go pokonał, czy jedynie uciekł? Stał maską przodem do mnie.Chwycił za nią, nie wyglądał, jakby chciał ją zciągnąć, po prostu trzymał ją. Przez chwilę zwątpiłam, że to może być osoba mi bliska, albo nawet nie mógłby to być mój brat. Kiedyś... z niego leciało niewyobrażalne ciepło, był niczym komin. Moja rodzina była bardzo biedna, nie stać nas było na tani węgiel, a co dopiero kominek. Wszyscy byliśmy ciepli, razem nie groziło nam zimno. Ciepło... ciepło... czy to aby na pewno ty, Haku? Postać przede mną jest zimniejsza niż lód, wydaje się być obojętna jak głaz, to nie możesz być ty. Wstałam koślawo, marszcząc brwi. Zamaskowana postać jakby bała się pokazać twarz, jakby bała się czegoś. Wreszcie, maska nie zasłaniała już jego twarzy. Mimo lecącego z niego zimna powitał mnie z ciepłym uśmiechem. Konoha, jeden dzień spędzony tam, a w moim życiu już zdarzają się cuda. Teraz już nie było nic, co powstrzymywało mnie od łez. Mimo, że zamarzały, byłam dumna, że w tej sytuacji pojawiały się na moich policzkach.

Ja i Haku jesteśmy bliźniakami, jednak nie jesteśmy do końca tacy sami. Jego mniejsze od moich oczy i krótsze włosy są ciemnobrązowe, w dodatku nie odbijają światła. Jego szczęka wydaje się być bardziej wydłużona.  Jestem niższa, patrząc na mnie ma się wrażenie, że mam 12 lat, u niego wszystko nadrabia wzrost.
Uderzyłam go w twarz, przez co się przewrócił, a ja złapałam za ramię Hashibę, by sama nie upaść na ziemię.
-Jak mogłeś mnie w tedy zostawić? Gdybyś nie uciekł, nie przeżyłabym tyle bólu... Nie tęskniłabym za tobą!
Zacisnęłam ramię czarnowłosego, Haku zaczął się śmiać i jęczeń z bólu jednocześnie. Wstał i objął mnie.
-Też za tobą tęskniłem.
-Dobra rodzinko, bez czułości - Zaklaskał niebieskooki-A poza tym.. To na pewno mężczyzna? Na pierwszy rzut oka wygląda jak słodka niuńka.. - Westchnął, robiąc się czerwony.
Wyrwałam się z uścisku i znowu złapałam się mojej nowej podpieraczki - Hashiego.
-Dlaczego mnie w tedy zostawiłeś?
Wziął głęboki oddech i znów się uśmiechnął, pomachawszy raz wskazującym palcem. Prawdopodobnie chciał mi przekazać to wszystko w jak najłagodniejszy sposób, oj, braciszku, nie jestem już malutkim dzieckiem.
-Widzisz, ludzie są słabi, usilnie boją się stracić to, co kochają, a kiedy to stracą, rozumieją, jak bardzo to kochali. Próbowałem cię odrzucić, znienawidzić, odejść od ciebie, w każdej chwili przy mnie mogło ci grozić niebezpieczeństwo, nigdy nic nie wiadomo, a jednak cię kochałem, straciłem, chciałem ciebie bronić, i..
Niebieskooki rozejrzał się, sam tak traktował swojego ojca, przynajmniej widać było po jego podejściu. Staliśmy tak chyba z dwadzieścia minut, moglibyśmy dłużej, ale w ten Haku zaczął grozić chłopakowi. "Jeżeli komuś wyjawisz, że jestem jej bratem, z martwych wstanę, zabiję cię, wskrzeszę, znowu zabiję, popełnię samobójstwo i będę lać cię w piekle do końca twoich dni", ciekawe, kiedy to wymyślił. Potem stało się jednak coś dziwnego, braciszek kazał Hashibie sklonować moje ubrania i zniknął z nimi za drzewami. Jest dziwny...
-------------------------------------------
Czekam na komy, że rozdział jest pozbawiony sensu! :D
Nic więcej wydusić nie umiałam, gomenasai .-.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawe :) Nareszcie spotkanie z Haku :D Czekam na następny rozdział!

    Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, Haku, To on jednak tak się martwi o siostrzyczkę. To słodkie. Dobrze, że się pojawił i uratował Akemi, a nawet Hashibiego.
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Dosyć niespodziewany zwrot akcji. ;)
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń

LAYOUT BY OKEYLA