sobota, 29 marca 2014

Rozdział 01


Leżałam tak już z kilka godzin, w tym czasie Sakura zrobiła kilka innych badań, a "Sikorkowy Anbu" zadawał mi pytania odnośnie mojej rodziny. Zawsze opowiadałam "Nie wiem", bo co miałam mówić? Że mój tata zabił matkę, a brat bliźniak w samoobronie go zabił, a potem uciekł? No proszę was, kto mi uwierzy? Dowiedziałam się też, że zabójca mojej przyszywanej rodziny zostanie moim opiekunem i jeszcze dzisiaj wypiszą mnie z szpitala. Cieszy mnie ten fakt, może będę miała własny pokój i nie będę musiała spać w piwnicy... Spojrzałam przez okno, była taka ładna pogoda. Soczysta, zielona trawa rosła sobie, oświetlona gorącym słońcem. Cóż, jest początek lata, piękna pogoda to normalka. Szkoda, że tracę to wszystko na leżeniu. Chętnie bym poszła na spacer, pozbierać kwiaty, zwiedzać okolicę. Te miejsce, biorąc pod uwagę widok z okna - konoha zapowiada się naprawdę ciekawie. Oprócz mnie leżał tu jakiś chłopak, nie przyjrzałam się mu dokładnie, ma zabandażowaną twarz od nosa w górę. Spomiędzy bandaży wystawały brąz kosmyki włosów, a na policzkach czerwone trójkąty. Chyba do tej chwili był nieprzytomny... TAK! Do tej chwili.

sobota, 15 marca 2014

Prolog


Zmywałam naczynia, tak! To jest chyba dobry początek. Po prostu zmywałam naczynia, bo moim opiekunom się nie chciało. Ręce mi się trzęsły, bałam się, że znowu zrobię coś niedokładnie, że znowu mi wymierzą karę. Ludzie, u których teraz jestem są bezwzględni i okrutni, bynajmniej wobec mnie. Nie raz przez nich chodziłam z podbitym okiem, a oni sąsiadom mówili, że jestem diabelskim nasieniem i wplątałam się w jakąś bójkę. To nie prawda! No ale kto mi uwierzy, jestem 14-letnią smarkulą z tendencjami na psychopatę. Talerz wyślizgnął mi się z ręki i roztrzaskał na podłodze, wbijając swoje porcelanowe kawałki w moją bosą nogę. Stopa mi zaczęła krwawić, ale co gorsze... oni... oni mnie zabiją, znowu w napadzie złości połamią mi ręce, czy uszkodzą kość policzkową. Tylko, że oni nie przyszli. Co się stało? zwykle w try miga zjawiali się w pomieszczeniu i spuszczali mi manto. Skierowałam się do sypialni, a tam... stoi mężczyzna w masce sikorki nad ich martwymi ciałami. Skierował we mnie lodowaty wzrok, przez który ciarki przechodziły mi po plecach. Czyżby nadszedł ten dzień? Dzień, w którym przyjdzie mi umrzeć? Rzucił we mnie strzykawką z żółtym płynem, która trafiła w moje ramię. Płyn błyskawicznie dostał się do mojego organizmu, zaburzając jego pracę.
-P-p-panie włamywaczu...- Szepnęłam opadając na ziemię.
Straciłam obraz przed oczami, miałam nadzieję, że to początek końca... Myliłam się...
LAYOUT BY OKEYLA