-A jak ty masz na imię?-Zapytał - Ja jestem Hashiba.
-Akemi - Uśmiechnęłam się.
Zerknęłam raz w lewo, raz w prawo, było mi zimno, w dodatku długo byłam w jednym ubraniu.Jak ja tego nie znoszę! Lód był wszędzie, ruszałam palcami z nadzieją, że uda mi się go jakoś "zniknąć". Jednak nie ważne, co bym robiła, lód tylko pękał. Co stworzyłam, to też muszę to jakoś unicestwić. Jeżeli tamci ludzie się dowiedzą, może być nieciekawie. Najgorsze jest te zimno lecące od tego. Po jakiego grzyba dałam się ponieść emocjom?! Dostałam okruszkami lodu w zmarzniętą twarz, spojrzałam na Hashibę.
-Ej! Słuchasz ty mnie w ogóle?!-Krzyknął zdenerwowany.
-Nie, a mówiłeś coś?- Mruknęłam rozkojarzona - Jakim cudem we mnie rzuciłeś? Masz związane ręce.
-Pfff... - Zrobił pełną dumy minę - To moje kekkei gen...
-Dobra, nie obchodzi mnie to, ważniejsze, jak się stąd wydostaniemy.
Jak na zawołanie, ściana za mną wybuchnęła, przewracając nasze krzesła w bok. Wszędzie latały ostro zakończone kawałki lodu, różnej wielkości. Jeden trafił prosto w linę pomiędzy moimi dłońmi, oswobadzając ręce. No, właściwie to jedną, drugą miażdżyło krzesło. Podniosłam moją dłoń na wysokość szyi, patrząc na nią przerażona. Łzy mi dopłynęły do oczu, po chwili zamieniając się w kryształki lecąc gdzieś... tam...